Wydarzenia na kijowskim Majdanie stały się dla większości polskiej klasy politycznej oraz licznych elit intelektualnych w Polsce punktem zwrotnym w stosunkach polsko-ukraińskich, a szerzej w relacjach z Zachodem. Powiewające nad kijowskim placem Niepodległości flagi Unii Europejskiej, a gdzieniegdzie i polskie, miały być tego dowodem. To, że obok tych flag powiewały również inne, czerwono-czarne, będące symbolem szowinistycznego, banderowskiego nacjonalizmu, a także partyjne flagi, neobanderowskiej partii Swoboda, dla tych samych ludzi nie miało większego znaczenia, albo nadawali mu inny od tradycyjnego, symboliczny charakter. Sprowadza się on do stwierdzenia, że współczesne odwołanie się ukraińskich środowisk nacjonalistycznych do tradycji banderowskiej oraz UPA jest swym ostrzem skierowane przeciwko Rosji i systemowi sowieckiemu. UPA postrzegana ma być, jako siła zbrojna walcząca z sowieckim okupantem i cierpiąca prześladowania z rąk NKWD. To właśnie te odniesienia do symboliki banderowskiej, wychwalanie „herojów” z UPA, stawianie pomników jej przywódcom, takim jak Stepan Bandera czy Roman Suchewycz, mają wskazywać, iż współczesny ukraiński nacjonalizm, widoczny też na Majdanie, ma konotacje antyrosyjskie i antykomunistyczne. W każdym razie nie ma być on skierowany przeciwko Polce i Polakom. Zbrodnie ludobójstwa popełnione na Polakach przez tę formację, w latach 1943 -1945 na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej, są albo przemilczane, albo trywializowane i określane eufemistycznie, jako czystka etniczna o znamionach ludobójstwa. Wszystko to po to, żeby nie zadrażniać stosunków z Ukraińcami i broń Boże, nie narazić na szwank, dopiero co rodzącej się przyjaźni polsko-ukraińskiej. Jednak część z tych polskich, ukrainofilskich, środowisk zdaje sobie sprawę z tego, że taka narracja może być niezrozumiana w Polsce lub zostać przyjęta nieprzychylnie. Dlatego też starają się one odwołać do innej tradycji, a właściwie pewnego epizodu w relacjach polsko-ukraińskich, tj. do współpracy Józefa Piłsudskiego z Symonem Petlurą i wyprawy kijowskiej przeciwko bolszewikom w 1920r. Jak się ta wyprawa skończyła to dobrze znamy z historii. Wielkim wysiłkiem narodu polskiego Polska obroniła niepodległość przed bolszewickim najazdem, a samodzielne ukraińskie państwo nie powstało. Jednak dla wielu współczesnych epigonów koncepcji Piłsudskiego, tj. zbudowania państwa ukraińskiego oraz tradycja wspólnych walk z bolszewikami o niepodległość Ukrainy, jest mitem założycielskim dla obecnych relacji z niepodległym państwem ukraińskim. Uważają oni, że stanowi on ( ten mit) solidną podstawą dla przyjaznych stosunków polsko-ukraińskich. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że takie rozumowanie jest uprawnione, wszak nic tak bardzo nie cementuje przyjaźni, jak wspólne „braterstwo broni”. Należy jednak postawić pytanie, czy tak samo widzą to Ukraińcy? Otóż można mieć co do tego poważne wątpliwości. Na Majdanie trudno było zauważyć jakąś symbolikę odwołującą się do tradycji petlurowskiej. Na całej Ukrainie ze świecą można szukać pomników, czy innych tego typu publicznych wyrazów hołdu dla Symona Petlury. Po Pomarańczowej Rewolucji politycy z obozu prezydenta Wiktora Juszczenki wpadli na pomysł wzniesienia Petlurze pomnika w rodzinnej Połtawie położonej na wschodzie Ukrainy. Lokalne władze nie wyraziły na to zgody. Do dziś pomnik nie powstał. Natomiast pomniki Bandery i innych przywódców banderowskich i upowskich powstają jak grzyby po deszczu. Przynajmniej na zachodniej, ale ostatnio też i na środkowej Ukrainie. Dla nas Polaków fakt ten musi być zaskoczeniem i budzić zdziwienie. Dlaczego tak zasłużona dla walk o niepodległość Ukrainy postać jak Petlura, nie cieszy się wśród Ukraińców uznaniem, a Bandera przez dużą ich część jest czczony jako wielki bohater. Jest to tym bardziej dziwne, że skoro dla znacznej części Ukraińców ( przynajmniej tych z Majdanu) tak ważne jest dziś odwołanie się do tej antyrosyjskiej i antykomunistycznej historii walk o niepodległość, również we współczesnym kontekście, dlaczego w tej zbiorowej pamięci nie ma kultu walk o niepodległość Ukrainy z bolszewikami prowadzonej przez wojska Petlury. Wydawałoby się, że nikt inny jak właśnie Petlura, na taką pamięć ze strony Ukraińców zasługuje. To jednak Bandera, a nie Petlura, cieszy się większym uznaniem i natchnieniem dla dużej części współczesnych Ukraińców. Jeśli przyjąć taką narrację, że imponuje im życiorys Bandery, przepełniony rzekomo walką z Rosją sowiecką, to przecież zasługi Petlury są tu o wiele większe. Petlura dowodził regularnym wojskiem, które prowadziło wojnę z bolszewicką Rosją. UPA Bandery prowadziła tylko potyczki z partyzantką sowiecką. Przed regularnym wojskiem sowieckim większość jednostek UPA wycofała się na zachód nie prowadząc z nim żadnych walk. Można jednak w pewnym sensie przyjąć, że jest to element łączący te dwie postaci. Obie były ofiarami walki z komunizmem.
Takich elementów, wbrew pozorom, jest więcej. Świadczą o tym zarówno ich życiorysy, jak i wyznawane ideologie. Jeden i drugi byli nacjonalistami ukraińskimi ( choć Bandera był pod wpływem bardziej skrajnej ideologii). To za rządów Petlury po raz pierwszy rozbrzmiało na Ukrainie hasło: „Ukraina dla Ukraińców” sformułowane przez jego kolegę partyjnego Mykołę Michnowskiego, ojca ukraińskiego nacjonalizmu. Pociągnęło ono za sobą krwawe żniwo m.in. wśród ludności polskiej i żydowskiej. Jak pisała Zofia Kossak-Szczucka w swojej książce „Pożoga”, „…za Centralnej Rady Ukraińskiej prześladowania obejmowały tylko polskich ziemian, natomiast za Petlury rozszerzyły się na polską służbę, katolicką szlachtę , „całą polskość jednym słowem”. Ofiarami przemocy padali zresztą nie tylko Polacy, ale także Żydzi. Ta sama autorka opisuje np. rzeź Żydów, jakiej dopuścili się petlurowcy w Płoskirowie ( dzisiaj Chmielnicki). O „zasługach” Bandery w tym zakresie, tylko na większą skalę, nie trzeba chyba szerzej pisać. Obaj też zostali skrytobójczo zamordowani w trakcie pobytu na emigracji przez sowiecki wywiad. W 1926r. Symon Petlura został w Paryżu zamordowany przez Szolema Szwarcbarda. Zamachowiec utrzymywał w sądzie, że był to odwet za wymordowanie jego rodziny za czasów petlurowskich, co stało się powodem jego uniewinnienia. Jednak podejrzenia padają na inspirację tego zamachu ze strony OGPU czyli służb sowieckich, co nie wyklucza, że był to akt zemsty. Podobny los spotkał Stepana Banderę, który w 1959r. został w Monachium zamordowany przez agenta KGB Bohdana Staszyńskiego.
Pomimo wielu podobieństw jakie można zauważyć pomiędzy Petlurą a Banderą, to jednak tylko ten drugi stał się narodowym bohaterem. Wytłumaczenie tego faktu może być tylko jedno. Dla wielu Ukraińców, szczególnie tych z zachodniej części Ukrainy, Petlura uchodzi za zdrajcę. Z kolei na wschodzie Ukrainy Petlura jest traktowany jako kolaborant „białogwardzistów”. Zdradzić miał właśnie zachodnią Ukrainę zawierając umowę warszawską z Piłsudskim w kwietniu 1920r., na mocy której uznał, że granica Polski i przyszłej Ukrainy przebiegać będzie na rzece Zbrucz, a więc cała Galicja znajdzie się w obszarze państwa polskiego.
Ukraiński historyk prof. Jarosław Hrycak scharakteryzował Petlurę w ten sposób: „Petlura poświęcił ideę jedności ziem ukraińskich dla idei niepodległości”. To zdanie jest kluczowe dla oceny powodów wymazania ze zbiorowej pamięci Ukraińców sylwetki Petlury. To nie idea niepodległości, a właśnie wszechukraińskość jest zasadą i celem strategicznym, którego nigdy nacjonalizm ukraiński się nie wyrzekł. Idea państwa ukraińskiego w rozumieniu nacjonalistycznym to państwo, w skład którego mają wejść wszystkie arbitralnie ustalone przez ukraińskich działaczy nacjonalistycznych jako etniczne terytoria. Od Krynicy na zachodzie, do Morza Kaspijskiego na wschodzie; od Preszowszczyzny, południowej Bukowiny i północnego Kaukazu ( Kubań) na południu, do Prypeci na północy to ziemie do których pretensje zgłaszają następcy Bandery. Z tych to m.in. powodów Petlura, który zrzekł się Galicji, nie może być hołubiony na zachodniej, nacjonalistycznej Ukrainie. Zrzekł się, co trzeba jasno powiedzieć, nie dobrowolnie, nie dlatego, że uważał to za słuszne, ale pod presją wydarzeń. Walcząc w 1919r. na kilku frontach – z bolszewikami, wojskami Denikina, wojskami polskimi, a nawet rumuńskimi, zdradzony przez Ukraińską Armię Galicyjską (UHA), która przeszła na stronę Denikina, zawarł sojusz z Piłsudskim za cenę rezygnacji z roszczeń terytorialnych. Ze strony Petlury był to ruch taktyczny a zarazem logiczny. Mógł się oprzeć tylko na Piłsudskim, dla którego niepodległa Ukraina była idee fixe. Petlura licząc na utworzenie niepodległej Ukrainy z pomocą wojsk polskich miał na widoku późniejsze jej poszerzenie o terytoria, które w skład tego państwa by nie weszły. Tak się jednak nie stało, gdyż powstanie niezależnego państwa ukraińskiego w tamtych okolicznościach okazało się mrzonką. Jeszcze większą mrzonką jest jednak idea wszechukraiństwa, która rozpalała i rozpala po dzień dzisiejszy gorące głowy nacjonalistów ukraińskich, a o zdradę której został oskarżony Petlura. Czy to właśnie takie mrzonki, oderwanie od realiów politycznych i geopolitycznych, nie są źródłem problemów dzisiejszej Ukrainy? Być może to większy realizm polityczny Petlury odróżnia go od Bandery, co nakazuje jednak uznać, że Petlura nie jest jak Bandera.
Paweł Kilarski